Jonasz był jednym z największych twardzieli w całym Piśmie Świętym. Dlaczego tak uważam?
Księga Jonasza z rozpoczyna się od słów:
1 Pan skierował do Jonasza, syna Amittaja, te słowa: 2 «Wstań, idź do Niniwy – wielkiego miasta – i upomnij ją, albowiem nieprawość jej dotarła przed moje oblicze». 3 A Jonasz wstał, aby uciec do Tarszisz przed Panem. Zszedł do Jafy, znalazł okręt płynący do Tarszisz, uiścił należną opłatę i wsiadł na niego, by udać się nim do Tarszisz, daleko od Pana.
Ciężko mi to sobie wyobrazić. Żyjesz sobie normalnym życiem, a w pewnym momencie przemawia do ciebie Pan Bóg, Stworzyciela nieba i ziemi, Stworzyciel każdego atomu we wszechświecie. Księga Jonasza nie ma tutaj na myśli symbolicznego wydarzenia tylko dosłowną ingerencję Boga. Pan Bog przemawia do Jonasza głosem, o którym Święty Jan w 14 rozdziale Apokalipsy pisze:
2 I usłyszałem z nieba głos jakby głos mnogich wód i jakby głos wielkiego gromu.
Głos ten każe mu udać się do Niniwy, po to by ostrzec tamtejszych ludzi o nadchodzącej karze i zachęcić ich do nawrócenia które może tę karę odsunąć. Co jednak robi Jonasz po usłyszeniu tego głosu? Owszem, wybiera się w podróż, ale w przeciwną stronę. Dosłownie: ucieka przed Panem. Na pierwszy rzut oka wygląda to jak oczywisty przejaw tchórzostwa. W dalszej części księgi Jonasza wyraźnie widać że było wprost przeciwnie, co postaram się wykazać.
Niniwa była stolicą Asyrii. Asyryjczycy byli znani ze swojego okrucieństwa i twardych reguł życia. Nawracać asyryjczyków, to tak jakby iść do samego serca państwa islamskiego i mówić im o Jezusie. Nic dziwnego że Jonasz się tak przestraszył, prawda?
W dalszej części historii, mamy opis statku na którym przebywa Jonasz wraz z jego załogą. Bóg rozpętuje ogromny sztorm, który zagraża życiu wszystkich przebywających na pokładzie. Załoga wyrzuca do morza ładunek, aby zmniejszyć ciężar statku i zwiększyć swoje szanse na przeżycie. Wyraźnie widać, że nie jest różowo.
Co w tej sytuacji robi Jonasz?
Jonasz zaś zszedł w głąb wnętrza okrętu, położył się i twardo zasnął.
Wyobrażacie to sobie? Pokład statku raz po raz obmywają coraz wyższe fale, zapewne buja nim tak jak na rollercoasterze. Załoga jest pewna że to już koniec, w akcie desperacji wyrzucają nawet cenny ładunek do morza. A Jonasz spokojnie idzie sobie spać. I to nie na drzemkę, tylko twardo zasypia. Tak jakby co to co się wokoło niego dzieje, w ogóle go nie obchodziło.
Następnie członkowie załogi, próbują zorientować się w sytuacji i znaleźć przyczynę gniewu Bożego, więc rzucają losy aby dowiedzieć się przez kogo spotkało ich to nieszczęście. Los pada na Jonasza. Wypytują więc Jonasza kim jest, skąd pochodzi, oraz co mogło być przyczyną tego, że Bóg tak bardzo się na niego zagniewał. Co im odpowiada Jonasz?
12 Odpowiedział im: «Weźcie mnie i rzućcie w morze, a przestaną się burzyć wody przeciw wam, ponieważ wiem, że z mojego powodu tak wielka burza przeciw wam powstała.»
Spoko, nie ma sprawy – wrzućcie mnie tylko do morza i wszystko będzie dobrze. Jak to można skomentować?
Załoga statku próbowała jeszcze wiosłować w kierunku lądu, ale było to bezcelowe. W końcu poszli za radą Jonasza i rzeczywiście wyrzucili go do morza.
Teraz następuje ta część księgi Jonasza, którą chyba każdy zna i kojarzy. Jonasza pochłania ryba, a w rzeczywistości najprawdopodobniej wieloryb.
W tej sytuacji, nawet taki bezkompromisowy twardziel jak Jonasz, spuścił z tonu. Przebywał we wnętrznościach ryby przez 3 dni i 3 noce. Prawdopodobnie wielokrotnie będąc na granicy uduszenia. Bez wody do picia, bez jedzenia, prawdopodobnie także bez możliwości ruchu. Jego sytuację można porównać z pogrzebaniem za życia. Jonasz zaczął modlić się do Boga o zmiłowanie i litość.
W końcu Bóg wysłuchał jego prośby i ryba uwolniła go z swoich wnętrzności. Jonasz stanąwszy na suchym lądzie ponownie usłyszał głos Boga, nakazujący mu iść do Niniwy z ostrzeżeniem dla jej mieszkańców, co też tym razem Jonasz uczynił. Jego prorokowanie okazało się skuteczne, bo mieszkańcy Niniwy nawrócili się.
Jak na sukces swojego prorokowania zareagował Jonasz? Cóż, tutaj wyjaśnia się dlaczego od samego początku nie chciał podjąć tej misji – bynajmniej nie ze strachu:
1 Nie podobało się to Jonaszowi i oburzył się. 2 Modlił się więc do Pana i mówił: «Proszę, Panie, czy nie to właśnie miałem na myśli, będąc jeszcze w moim kraju? Dlatego postanowiłem uciec do Tarszisz, bo wiem, że Ty jesteś Bogiem łagodnym i miłosiernym, nieskorym do gniewu i bogatym w łaskę, litującym się nad niedolą.»
Jonaszowi nie podobało się boże miłosierdzie, on chciał żeby Asyryjczycy z Niniwy zostali ukarani. W swoim sercu uważał, że na to zasługują. Dlatego wolał zginąć, niż prorokować wśród Asyryjczyków. Ale to nie wszystko. Tak bardzo zaciął się w swojej złości i żalu, że powiedział do Boga:
3 Teraz, Panie, zabierz mi, proszę, moje życie, albowiem lepsza dla mnie śmierć niż życie.
Następnie mamy opis, w którym Jonasz siedzi po wschodniej stronie Niniwy, a nad jego głową wyrasta krzew, który daje mu zbawczy cień. Następnie krzew usycha, a Jonasz narażony jest na bezpośrednie działanie promieni słonecznych. Dalej mamy:
Słońce tak prażyło Jonasza w głowę, że zasłabł. Życzył więc sobie śmierci i mówił: «Lepiej dla mnie umrzeć, aniżeli żyć». 9 Na to rzekł Bóg do Jonasza: «Czy słusznie się oburzasz z powodu tego krzewu?» On odpowiedział: «Słusznie jestem śmiertelnie zagniewany».
Znowu życzy sobie śmierci. Jego własne życie nic go nie obchodzi. Mało tego: jest „śmiertelnie zagniewany”. Jednak Pan Bóg z łagodnością tłumaczy mu, dlaczego zdecydował się uratować mieszkańców Niniwy.
Mam nadzieję że pokazałem tutaj jak wielkim twardzielem był Jonasz. Jak mało obchodziło go jego własne życie. Potrafił sprzeciwić się samemu Bogu, potrafił też zaciąć się w swojej złości. Co ciekawe Pan nie ukarał go za taką postawę, może za wyjątkiem podróży we wnętrzu ryby, która w sumie nie była karą, a raczej metodą… perswazji. Zamiast tego Pan zadał Sobie trud wyjaśnienia Jonaszowi dlaczego postanowił dać mieszkańcom Niniwy szansę na nawrócenie.
Dlaczego więc Bóg wybrał takiego człowieka na Swojego proroka, kogoś kto miał Go reprezentować w Niniwie? Mógł przecież wybrać kogoś bardziej spolegliwego, kogoś kto dokładnie wykona Jego polecenia i to bez ociągania.
Moim zdaniem Bóg postąpił tak właśnie dlatego, że Jonasz był twardym i nieprzejednany mężczyzną. Asyryjczycy cenili siłę i męstwo. Myślę, że nie posłuchaliby nikogo kto byłby zbyt łagodny albo „miły”.
Pan Bóg celowo wybrał do tej misji największego twardziela jakiego tylko mógł znaleźć.